- Badania przeprowadzone w Europie Zachodniej i USA dowiodły, że nieudzielenie pierwszej pomocy kończy się śmiercią poszkodowanego zdecydowanie częściej niż w skutek prostych czynności, które podejmuje osoba bez ukończonego kursu - mówił w Jedynce Grzegorz Kaczmarski, ratownik medyczny.
Bardzo często o tym, czy ktoś przeżyje po wypadku zależy od tego, jak szybko osobie takiej zostanie udzielona pierwsza pomoc. Bo decydują minuty, a karetka pogotowia musi mieć czas na dojazd. Warto o tym pamiętać, gdy na ulicy mijamy nieruchomo leżącą osobę, a nam wydaje się, że to jedynie nadużycie alkoholu.
- Najgorsza jest obojętność, podejście na zasadzie, że to nie jest moja sprawa, że się spieszę, że to mnie nie dotyczy. Najważniejsze żeby zareagować. Przede wszystkim podejść i zobaczyć co się w ogóle dzieje. Czy ten człowiek kaszle, leży nieprzytomny, a może krwawi. Jeżeli nie wiemy co robić, bo nie odbyliśmy żadnego kursu pierwszej pomocy, to trzeba zadzwonić na pogotowie - tłumaczył Grzegorz Kaczmarski.
Gość "Czterech pór roku" podkreślał, że rozumie osoby, które boją się ewentualnego zakażenia w wyniku udzielenia pierwszej pomocy. Jednocześnie podpowiadał jak unikać bezpośredniego kontaktu z osobą, której stan niesie za sobą takie ryzyko.
- Jeżeli na ulicy leży zakrwawiony człowiek albo wokół jest kałuża wymiocin, to nie ma wcale potrzeby od razu go dotykać. Przede wszystkim należy sprawdzić czy oddycha. Jeżeli jest nieprzytomny, to obracamy go na bok. Można to zrobić np. przez torebkę foliową - mówił ratownik medyczny.
Więcej, materiał audio: polskieradio.pl